Dorota Bartosz

Dorota BartoszDorota Teresa Bartosz urodziła się 29 lipca 1975 r. w Częstochowie jako córka Zofii i Czesława. Jest najmłodszą siostrą Jacka i Romana. Wychowywała się w domu, z którego zawsze płynęły spokój i ciepło. Odbicie tej atmosfery widać dziś - jak na dłoni - w jej niezwykłej postawie.
Dorota nie należy do osób głośnych, barwnych, zwracających na siebie uwagę. Nie jest również tzw. osobą publiczną, unika hucznych ceremonii. Jeśli gdzieś się pojawi, nigdy nie widać jej na pierwszym planie. Zazwyczaj stoi z tyłu, w cieniu innych - na zapleczu. Można rzec, że jest fundamentem olbrzymiej budowli, z istnienia którego wszyscy zdajemy sobie sprawę, choć nie można go dostrzec gołym okiem...
W 1994 r. Dorota kończy Liceum Ogólnokształcące im. Juliusza Słowackiego w Częstochowie. Dwa lata później odbiera dyplom ukończenia Policealnego Studium Turystycznego w Częstochowie. Tytuł magistra pedagogiki opiekuńczo-resocjalizacyjnej uzyskuje w 2001 r. w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie.
Całe jej dorosłe życie związane jest ze służbą dla potrzebujących. Jako młoda i pobożna dziewczyna poszukuje Chrystusa najpierw wśród bezdomnych, później poprzez wspólnotę "Betel" - w osobach niepełnosprawnych. Poznaje ich bliżej podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę w 1992 r. Później uczestniczy już w obozach, bierze udział w wycieczkach, pomaga w domach z niepełnosprawnymi sierotami społecznymi.
Nasza bohaterka już w liceum zaznajamia się z najtrudniejszymi przypadkami niepełnosprawności. Opiekuje się tymi, do których nikt nie ma cierpliwości. Jako kilkunastoletnia dziewczyna podejmuje obowiązki dojrzałej opiekunki. Bez cienia wyrachowania, bez żadnego zysku - zawsze pełna ufności. Jej postawa jest pozbawiona wszelkich komplikacji, wręcz prostolinijna - zawsze "Betel", czyli wybór wartości wyższych, praca nad sobą, odkrywanie własnych słabości przy adoracji Słabości. Bezgraniczne poświęcenie, bez zbędnych pytań. Zawsze tam, gdzie największe potrzeby; tam, gdzie najwięcej trudu i największe wyzwania. I tam, gdzie żaden inny opiekun sobie nie poradzi...
Dorota Bartosz zakłada i powołuje do działania szereg domów z niepełnosprawnymi sierotami społecznymi. Kto dziś pamięta tak trudne domy w Rędzinach czy w Mariance? Od dłuższego czasu Dorota prowadzi Dom Skarbu Ukrytego z Osobami Niepełnosprawnymi w Wojsławicach. Lecz znając jej usposobienie i potrzeby tego środowiska, nie jest to z pewnością jej ostatnia ojczyzna.
W 2003 r. Dorota Bartosz otrzymuje z rąk abp. Stanisława Nowaka wyróżnienie Ecce homo za działalność dobroczynną.
A kim jest Dosia dla opiekunów w domach, dla samych niepełnosprawnych oraz dla innych osób zaangażowanych w tym środowisku? To trudno opisać w kilku słowach, bowiem Dorota nigdy nie kreuje siebie na supermatkę i superopiekunkę czy na najlepszego przyjaciela. Ona zawsze jest.
Jest blisko i kiedy trzeba. Tak zwyczajnie, ale zawsze na swoim miejscu...
Być może dla wielu ten opis sylwetki wyda się przesłodzony, ale kto zna Dosię, ten wie, że istotnie taka właśnie jest. I kiedy tydzień temu po raz kolejny uświadomiłem sobie pewien prozaiczny, ale kryształowy wyczyn Doroty, napisałem jej spontanicznie w smsie: "Dorota, jesteś święta! Jestem pełen uznania", na co ona odpisała: "Czy Ty dzisiaj przypadkiem nie piłeś?". I taka właśnie jest Dorota: skromna, cicha, ale jakże szczera i otwarta. Można się zastanowić: skąd u niej taka postawa? Skąd ta wrażliwość i tyle niewyczerpanych sił? Dlaczego tyle poświęcenia i trudu? Owszem - wychowanie, hart ducha itp., ale to nie wszystko. Dorota, jak mało kto, jest pogrążona w modlitwie - i to nie tej z podniesionymi rękami, z demonstrowaniem i zdartymi kolanami. W jej przypadku codzienność przepojona jest rozmową z Bogiem, obowiązki przeplatają się z modlitwą. Często można zobaczyć Dorotę modlącą się z dziećmi niepełnosprawnymi. Jakże piękne jest to jej bezgraniczne zapatrzenie w żywego Chrystusa. Sądzę, że tu właśnie tkwi jej siła - w nieustannej adoracji Ubogiego.


Ewa Chmielarz: Dosię poznałam na studiach. Od razu dało się zauważyć, że jest osobą bardzo skromną i wrażliwą, a jednocześnie niezwykle tajemniczą. Przez pierwsze dwa lata studiów nie miałam pojęcia, co Dosia robi na co dzień; pierwsza uciekała z uczelni, ostatnia przychodziła na zajęcia. Zawsze nas intrygowało, gdzie się tak bardzo spieszy. Przy okazji pracy semestralnej zaprosiła mnie do domu na ul. Wiolinową, gdzie mieszkała wraz z niepełnosprawnymi dziećmi. I wtedy poznałam tajemnicę Dosi...
Jest dobrym człowiekiem, dla każdego znajdzie czas, by wysłuchać lub po prostu być. Niekoniecznie radzić, bo tego nie lubi. Podziwiam ją za to, że zawsze ma w sobie tyle pogody ducha, nigdy nie narzeka. Wszystko, co niesie jej życie, przyjmuje z radością.

Adam Łuczak: Dorotę znam już bardzo długo, jest wspaniałym człowiekiem. Potrafi się poświęcić i służyć ludziom, jest autentyczna. Cenie jej spokój i ciszę. Jest osobą niezwykle skromną, nie lubi występować publicznie. Czyni bardzo wiele dla innych ludzi, a tym samym pomaga im w kroczeniu do Boga.

Sylwia Jaszczyk: Dosia jest sztandarowym przykładem opiekuna; próbuje zbliżyć się do tajemnicy niesamodzielności, do człowieka słabego. Żyje bardzo skromnie, minimalizuje swoje potrzeby, by nie rozbudzać potrzeb swoich podopiecznych. Jest znana z ogromnej troski dzieci, spędza z nimi mnóstwo czasu. Ma spracowane, utrudzone ręce. Odwiedzając ją, zawsze zastajemy ją przy pracy.

Mirek Czerwczyk: Mieszkałem kiedyś z Dosią, była moją opiekunką. Była dla nas po prostu jak mama. Jest opiekuńcza, bardzo ją lubię. Czasami były też takie momenty, że się kłóciliśmy, ale w sumie wszystko było w zgodzie. Zawsze się o nas troszczyła, dużo nam pomagała. Było dobrze z Dosią. Jest trochę skryta i tajemnicza. Wiem, że lubi się modlić i chodzić do kościoła. Lubi też robić przy domu porządki ogrodnicze. Pomagałem jej czasem. Przyzwyczaiłem się do niej i trochę za nią tęsknię.

Edyta Maroszek: Trudno mi dobrać słowa, które trafnie określiłyby Dorotę. To cudowny przyjaciel, kumpel, pomocnik, opiekun. Ktoś, kto zawsze stoi w cieniu tego wszystkiego, co wykonuje z prawdziwym poświęceniem. Jest bardzo skromną osobą, niewiele mówi o własnym życiu i potrafi bardzo szybko sprowadzić na ziemię "wybitnych idealistów".
Życzę każdemu, ażeby spotkał w życiu taką osobę jak Dosia - która potrafi śmiać się z przyjaciółmi i płakać, kiedy jest źle. Dlaczego? - "Bo tak każdy by zrobił".